Archiwum kategorii: America’s Cup

Regaty o Puchar Ameryki (ang. America’s Cup) – międzynarodowe regaty żeglarskie jachtów pełnomorskich, rozgrywane od 1851 r. Historię regat zapoczątkowało zwycięstwo amerykańskiego jachtu America podczas regat wokół wyspy Wight rozegranych 22 sierpnia 1851 r. Jedyną nagrodą w regatach jest przechodni puchar (ważący około 3 kg) ufundowany przez Royal Yacht Squadron w 1851 roku. Pierwsze regaty, w których próbowano odebrać ten puchar miały miejsce w 1870 roku. Sam puchar nazywany bywa niekiedy Świętym Graalem lub żartobliwie Starym Dzbankiem (ang. Auld Mug).
[źródło: Wikipedia]

AC37 – podsumowanie Louis Vuitton Cup

No i już po wszystkim, czas na podsumowanie.

Po pierwsze – Louis Vuitton Cup. Zaskoczenia: słabe osiągi American Magic oraz awaryjność Luna Rossa.

Teoretycznie, innowacje Amerykanów powinny przynieść doskonały skutek: kolarze (pedałujący?) umieszczeni płasko w tylnej części łodzi umożliwili zmniejszenie przekroju poprzecznego całej konstrukcji, na pewno obniżając opór powietrza generowany przez kadłub.

Spodziewanego efektu nie było.
Dlaczego? Początkowo przeważała opinia, że moc generowana w pozycji leżącej jest mniejsza niż w tradycyjnym układzie. Nie było to jednak widoczne na wykresach, nie było też momentów braku energii w zbiorniku ciśnieniowym. Przemawia do mnie zupełnie inne wytłumaczenie: brak udziału kolarzy w obsłudze łodzi.

Ale jak to? Przecież wszyscy powtarzali, że AC 75 ma dwóch sterników, dwóch trymerów i czterech kolarzy, których rolą jest dostarczenie energii takielunkowi. Tylko dlaczego część zespołów (Włosi, Brytyjczycy, Nowozeladczycy) trenowali na łódkach LEQ12 (dopuszczonej klasie prototypów o długości poniżej 12 metrów) o napędzie elektrycznym z miejscami dla trzech osób na każdej burcie? Czemu nie dwóch? A no wygląda na to, że jeden z kolarzy był tak naprawdę kolarzo-trymerem, który przejmował część zadań związanych z obsługą podwodnych skrzydeł podczas zwrotów, zwłaszcza przy przechodzeniu pomiędzy kursami z wiatrem i na wiatr.

W niektórych łódkach widać było wyraźnie podniesioną głowę jednego z kolarzy, na innych prawdopodobnie wszystkie informacje miał na ekranie. Tak czy owak po raz kolejny okazało się, że wygrywają ci, którym uda się wpaść na nowatorski pomysł i odpowiednio długo utrzymać go w tajemnicy przed rywalami.

Awarie Włochów to osobny rozdział. Nie potrafię zrozumieć jak to się stało, że podczas normalnych warunków wyrwało szynę wózka szotowego grota. Że podczas oczekiwania na warunki wiatrowe połamią się listwy grota. Że coś padnie w elektronice.
Problem z osłoną szotów foka to osobna kwestia, to uszkodzenie wynikające z wbiciem się dziobem w wodę z prędkością prawie 90 km/h. Ale pozostałe problemy były kompromitujące i w jakimś stopniu zadecydowały o pozycji Luna Rossa w regatach.

AC37 część 1 – Vilanova i la Geltrú

Pierwszym etapem 37-mego America’s Cup były regaty rozegrane 15-17 września 2023 w katalońskim miasteczku Vilanova i la Geltrú, położonym kilkadziesiąt kilometrów na południe od Barcelony.

Trochę się martwiłem, że ominie mnie pierwszy dzień, bo przyjazd miałem zaplanowany na późny wieczór 15-tego. Fatalna pogoda spowodowała odwołanie wyścigów pierwszego dnia, więc mogłem oglądać regaty z bliska od samego początku.

Sprzęt – znaki regatowe no i flota łodzi AC44 w gotowości do wypłynięcia:

Samo miasteczko stanowiło miłą niespodziankę, ze względu na piękne piaszczyste plaże, łagodnie schodzące do ciepłego morza. Zwłaszcza plaża na północ od portu – o tej porze roku praktycznie pusta – przypadła nam do serca.

Jak się miało okazać, kolejne dni regat przebiegały według stałego schematu: dobre warunki wiatrowe na początku dnia, stopniowo pogarszające się do flauty. Zapewne zwyciężyły względy oglądalności popołudniowych pasm telewizyjnych (internetowych?), ale wszystko wskazuje na to, że regaty w okolicach Barcelony lepiej rozgrywać przed południem. Może organizatorzy wezmą to sobie do serca? W końcu właściwe regaty America’s Cup odbędą się za rok o dokładnie tej samej porze roku.

Na szczęście przeciągające się oczekiwanie na wznowienie wyścigów nie przeszkadzało widzom – telebeamy były rozmieszczone na plaży, tak że można sobie było umilić czas kąpielą lub spacerem po brzegu.

Na marginesie, na zdjęciach widać wiele osób w charakterystycznych słomkowych kapeluszach. Taki kapelusz otrzymywało się za darmo po zamówieniu dwóch piw w barze na plaży. Widziałem osoby noszące kilka takich kapeluszy jeden na drugim 😁

Odwoływanie kolejnych biegów spowodowało, że plan ostatniego dnia był bardzo napięty:

W efekcie finałowy match race pomiędzy Amerykanami i Nową Zelandią został przerwany, a zwycięzcą został ogłoszony zespół, mający najwięcej punktów: American Magic.

Na otarcie łez pozostała ceremonia zakończenia, składająca się z tradycyjnego przedstawienia i pokazów gimnastycznych,

oraz ceremonii wręczenia nagrody, którą była rzeźba wielokolorowej ryby, wykonana z kawałków plastiku wyrzucanego przez morze.

Na początku ceremonii wniesiono America’s Cup, który miałem okazję zobaczyć na żywo po raz pierwszy.

Potem wjechała ryba i pojawił się Grant Dalton w skromnej koszulce uczestnika:

Po kilku przemówieniach lokalnych oficjeli ryba została wręczona, a zwycięska załoga radośnie polewała się szampanem

Poniżej film podsumowującą imprezę (można mnie w nim zobaczyć przez moment)
Źródło: PlanetSail

I drugie wideo (źródło: YANMAR)


Barcelona

Na koniec kilka słów o miejscu, w którym znajdują się stałe bazy syndykatów America’s Cup. Wszystkie zespoły rozlokowały się w Barcelonie, w Port Vell. W oczy rzuca się zwłaszcza lokalizacja Amerykanów, z wielką flagą

W środku portu, obok oceanarium ulokowany został America’s Cup Experience Center

Znajduje się w nim wystawa, poświęcona Pucharowi. Jakoś niezbyt mnie porwała, podobały mi się kompletne zestawy wyposażenia uczestników regat oraz makieta z zaznaczonymi lokalizacjami zespołów. Napisy mówiły, żeby nie dotykać, ale chyba nikt nie mógł się oprzeć…

A – Francuzi
B – Włosi
C – Nowa Zelandia
D – Amerykanie
E – Szwajcarzy
F – Wielka Brytania
Czerwony punkt – AC37 Experience Center

AC35 start!

Za nami pierwszy dzień 35 edycji America’s Cup.

Regaty challengerów to przeszłość, nie ma co o nich wspominać, może z wyjątkiem jednego: Dean Barker stracił ostatnią chyba szansę na walkę o Puchar. Walczył do końca, ale cóż – #theresnosecond

 

Muszę powiedzieć że obserwując Burlinga podczas finału Louis Vuitton Cup miałem wątpliwości czy będzie w stanie nawiązać walkę ze starymi wyjadaczami z Team Oracle USA. Generalnie Nowozelandczycy wykorzystywali znakomitą szybkość swojej łódki i swoje znakomite zgranie podczas manewrów. To z łatwością wystarczyło do przejścia do AC Match, ale w zetknięciu z szybkim rywalem – już raczej nie.

Toteż byłem pozytywnie zaskoczony dzisiejszą postawą Nowozelandczyków. Gdy Spithill się zbliżał, potrafili momentalnie przełączyć się z trybu wyścigowego w tryb meczowy i to z takim skutkiem, że Amerykanie nie byli w stanie niczego zrobić.

Czy to oznacza, że Barker i koledzy mają Puchar w kieszeni? To zależy od tego, co wydarzy się przy silniejszym wietrze. Ale szykuje się wyrównana walka.

America’s Cup. Czy w tym tunelu jest światełko?

To, co się dzieje w America’s Cup przechodzi ludzkie pojęcie. Nowozelandczycy nie mogą od przeszło tygodnia zdobyć jednego, brakującego punktu.
Jak dla mnie to efekt widzenia tunelowego. Dean Barker i (zwłaszcza) jego taktyk żyją w rzeczywistości, w której mają szybszą łódź i lepiej wyćwiczoną załogę. To była prawda dwa tygodnie temu, ale teraz już nie.
Najlepiej było to widoczne w wyścigu 13. Zaczęło się od tego, że w bardzo słabym wietrze ETNZ po nieudanym starcie wyprzedziło OTUSA i pewnie sunęło do zwycięstwa. Nieco ponad kilometr od mety wyścig został odwołany z powodu przekroczenia limitu czasu. To zafiksowało umysły w pozycji „wygraliśmy, brakujący punkt to formalność”.
Było to widać już po kilkudziesięciu minutach. Wiatr stężał, Amerykanie dogonili Kiwis mając pierwszeństwo. Nowozelandczycy po prostu nie ustąpili drogi!

Oczywiście skończyło się karą i w końcu przegraną.
Dlaczego nie ustąpili? BO W GŁOWIE MAJĄ WIZJĘ TUNELOWĄ. Są szybsi, ergo inny jacht nie może ich po prostu wyprzedzać. W sumie wygrali już puchar, więc przeciwnik nie może wygrać.
Dalej wszystko potoczyło się według stałego wzorca:
Wyścig 16 – przygotowany „na później” żagiel code 0 uniemożliwił szybki start. A start jest najważniejszy, jeżeli ma się wolniejszą łódź. Ale w głowach ETNZ ich jacht nie jest wolniejszy.

Wyścig 18 – zamiast za wszelką cenę uniemożliwić USA wyprzedzenie, NZ pozwoliło Amerykanom na popłynięcie w swoją stronę.

Znowu – taktyka zakładająca posiadanie szybszego jachtu na przekór oczywistym faktom.

Nie do wiary. Miliony dolarów, lata przygotowań a na końcu i tak decyduje psychologia.

Rozstrzygnięcie dzisiaj o 22:10.

EDIT: No i już po wszystkim. Amerykanie byli nie do powstrzymania. Może gdyby Nowozelandczycy ustawili się w kursie na wiatr przed Amerykanami i starali się ich zamanewrować na śmierć… może.
I jeszcze jedna refleksja, żeglarsko-życiowa: podczas końcowej konferencji prasowej amerykański skipper podkreślał ważność rady Russella Couttsa, żeby żeglować pełniej i szybciej zamiast ostrzej i wolniej. Dlaczego tak jest lepiej? Jeżeli jacht porusza się szybciej w poprzek to można nim szybciej przemieścić się w miejsce gdzie lepiej wieje. Można odskoczyć od przeciwnika albo przeciwnie – dopłynąć do niego i go zablokować. Rozwiązanie dające więcej opcji okazuje się po prostu lepsze w szybko zmieniającej się rzeczywistości. Na wodzie i poza nią.

AMERICA’S CUP FINAL – RACE 19